Śluby wieczyste br. Serafina

Pustkowie. Niezmierzona przestrzeń, zagarnięta przez gęstwinę lasu, bagna i kamieniste, kapryśne rzeki. Gdzieniegdzie ugory i kalekie polany pośród drzew, powstałe przez szaleństwo czerwonego kura, który rozszalał się od uderzenia pioruna w najstarszy dąb w okolicy. Dosięgła go biblijna kara wieży Babel, gdyż jego konary sięgały ponad korony pobratymców, z pychą dotykając błękitu nieboskłonu. Limes horyzontu wyznaczyły szare zbocza niezbyt imponujących gór, które ze względu na nieistniejące zalesienie mowa ludzka określi późnej jako ,,gołoborze”. Pradawne wały o charakterze kultowym czy czysto pragmatyczne piece do wytopu metalicznej rudy, wygasłe przed stuleciami, pokryła już gruba patyna niepamięci.

I tak w roku 1179 od Wcielenia się naszego Pana, wsparci radą i wzmocnieni autorytetem czcigodnego Gedeona, podówczas będącego najświętszym biskupem Krakowian, którego imię złotym winno być ryte rylcem, oraz Boga bojącego się męża Kazimierza, sławnego księcia Krakowa, Wiślicy i Sandomierza, dwunastu mnichów razem z ojcem tej wspólnoty, błogosławionej pamięci opatem Haymo, przybyło do siedziby, którą nazwano Cella Mariae sive Abbatia de Camina. Zdając sobie sprawę, że surowość zdobytego miejsca odpowiada bardzo zamierzeniom, jakie w swoim umyśle postanowili, ci żołnierze Chrystusa, znaleźli miejsce jak gdyby przez Boga przygotowane i odpowiadające ich zamierzeniom. I było im ono drogie.
Ci mężowie zaczęli zmieniać odludzie, które znaleźli w opactwo. A ziemia już niby ujarzmiona, bruzdy orne dawała płytkie, śmiechu warte, takie jakie w opornej glebie mogły wyorać drewniane narzędzia ciągnione przez chude woły. A w lasach, zanim przybyli mnisi, ludzie polowali jedni na drugich, by się pożerać, wielu mordowało swoich bliźnich i, jako te wilki, żywiło się mięsem ludzkim.
Bóg, który łatwo może dokonać wielkich rzeczy z niewielu, ponad wszystkich oczekiwania poruszył serca wielu do naśladowania tych mnichów, że do celi, gdzie nowicjusze byli próbowani, przybywali wciąż nowi duchowni i laicy, szlachcice i mężowie mocni w oczach tego świata. Odtąd nowa plantacja zaczęła dawać nowe pędy…

Takie, lub podobne słowa, zapewne zapisałby w swojej kronice o początkach klasztoru w Wąchocku jeden z miejscowych mnichów, gdyby tenże manuskrypt nie spłoną w jednym z wielu pożarów klasztoru nad rzeką Kamienną. Chociaż, niektórzy pisarze zawzięcie upierają się, że rękopisy nie płoną…

O czym nasz fikcyjny kronikarz pisałby dalej? Gdyby podobnie jak Wieczny Tułacz zgubiłby śmierć, oglądałby dzieje opactwa. Wraz z upływem kolejnych lat, wobec niemalże niezmiennej bryły romańskiego klasztoru, zmieniałyby się otaczające zabudowania. Średniowieczne siedziby ludzkie z drewna, otoczone ogrodem otwartym na jeden łan uprawnego pola przybrałyby formę z białej cegły i betonu. Całkowicie znikłyby ulokowane nad rzeką młyny i kuźnie, rozpadły się spichlerze i gumna, gdyż co kilka dekad wiosenna powódź tańczyłaby na ich zbielałych szkieletach, zabierając je ze sobą i przywracają naturze. Widziałby jak je zastąpiła kostka niby brukowa, maszyny zwiększające tężyznę fizyczną i oczywiście spiżowe tablice, których treść nie opiewa mężów sławnych, ale opowiada dowcipy. Wysnułby refleksję, że masowość umiejętności pisania strasznie zepsuła literaturę.

Jedynie niezmiennie słyszałby wstrząsającą melodię chorału, wypełniającą romańskie wnętrze świątyni. Ledwo ułowiłby uchem szept mnichów, stających przed antependium ołtarza i unoszących śnieżną Hostię. W 1819 r. złośliwy dekret supresyjny biskupa Franciszka Malczewskiego przerwał życie monastyczne w klasztorze. Widziałby, jak niemalże wszystkich cystersów rozgoniono; jak zamarł śpiew w stallach; lecz nie ustała Przenajświętsza Ofiara. W prezbiterium wciąż tlił się kaganek lampki wiecznej,oczekując na powrót białych mnichów. Od 1951 r. ponownie u stopni ołtarza klękają postacie w białych kukullach, zwracają swe oczy ku Królowej opactwa – Matce Bożej Miłosiernej. Dnia 4 marca 2023 r. w taką śnieżną kukullę został obleczony br. Serafin Stolarski, który złożył na ręce opata Eugeniusza profesję uroczystą.

Wśród zmienności tego świata czysty i ubogi duchem, w swoim sercu Ciebie sławił i Maryję Twoją Matkę – rozbrzmiewały wersety hymnu, który liturgia godzin przyporządkowała tego dnia do jutrzni. Wtórował mu passus w czytaniu, zaczerpniętym z listu do Rzymian: Proszę was, bracia, przez miłosierdzie Boże, abyście dali ciała swoje na ofiarę żywą, świętą, Bogu przyjemną, jako wyraz waszej rozumnej służby Bożej. Nie bierzcie więc wzoru z tego świata, lecz przemieniajcie się przez odnawianie umysłu, abyście umieli rozpoznać, jaka jest wola Boża: co jest dobre, co Bogu przyjemne i co doskonałe. Gdy zakończyła się ta poranna modlitwa brewiarzowa, brat Serafin złożył homagium ojcu opatowi, przyrzekając mu posłuszeństwo i jego prawnym następcom. Na ołtarzu, zgodnie z cysterskim rubrycelami, była położona kukulla – szlachetna szata, którą święci nasi Ojcowie nakazali nosić wyrzekającym się świata na znak niewinności i pokory. Ojciec opat zrosił ją wodą święconą.

Średniowieczny mnich cysterski Igung, na zarzut mnicha kluniackiego, że kukulla jest szatą pokutną, a nie anielską odpowiedział: Żywot mnicha jest anielski i stój jego jest anielski. Okrywa bowiem głowę mnicha jakby dwoma skrzydłami, dwoma skrzydłami – ramiona i dwoma skrzydłami – tułów. Oto sześć skrzydeł klasztornego cherubina w jednej szacie, mianowicie w naszej kukulli, bo wasza, niemająca rękawów, nie jest kukullą. (W czasach Igunga kukullę mnichów kluniackich stanowiły dwa obszerne płaty materiału, opadające z przodu i z tyłu ciała, spięte po bokach agrafami. Właśnie pod wpływem cystersów kukulla zawdzięcza swój obecny wygląd). Wspomniany żywot anielski znakomicie komentuje św. Bernard z Clairvaux w swoim dziele ,,Apologia do opata Wilhelma”, perorując o stanie mniszym: Żaden stan na ziemi nie jest bardziej podobny do zastępów anielskich, żaden nie jest bliższy naszej matce Jeruzalem, która jest w niebie – czy to z powodu chlubnej czystości, czy to z powodu gorliwej miłości. Już Orygenes, a za nim św. Augustyn i św. Bernard, twierdzili, że przeznaczeniem ludzkości jest zajęcie w królestwie Bożym miejsca upadłych aniołów, do czego uzdalnia człowieka zmartwychwstanie będące efektem dokonanego przez Logos dzieła odkupienia.

Uroczysta Msza Św., podczas której br. Serafin złożył wieczystą profesję monastyczną, rozpoczęła się o godz. 12. Eucharystii przewodniczył ojciec opat Eugeniusz, który również wygłosił homilę. W ławkach zasiedli, oprócz rodziny i przyjaciół brata Serafina, także delegacje z opactw jędrzejowskiego i szczyrzyckiego, jaki i mieszkańcy Wąchocka.

Po homilii ojca opata nastąpił obrzęd ślubów uroczystych. Św. Benedykt, kreśląc ich formę, odwoływał się w symbolice do katechumenatu i samego sakramentu chrztu. W klasztorze, tym pierwszym okresem był nowicjat (dawniej nie praktykowano ślubów czasowych, ale od razu po nowicjacie składano śluby wieczyste. Treściwie ujmuje to cysterska ,,Karta Miłości”: Nakładamy czas jednego roku na probację przychodzących do nas kandydatów. Przy końcu jednego roku zebrani w kapitularzu, przyjmujemy profesję tego, który chce pozostać i który zasługuje, aby go w klasztorze zostawić), a śluby, będące przyjęciem do wspólnoty braci, stawały się ”powtórnymi narodzinami” (por. J 3, 3n). Bowiem już przez chrzest każdy chrześcijanin jest powołany, aby wraz z Chrystusem umrzeć dla świata, zostać pogrzebanym i wskrzeszonym do nowego istnienia i życia w Chrystusie. Tą intuicję pookreślała tego dnia również kolekta: Panie, nasz Boże, łaska chrztu świętego tak się rozwinęła w tym słudze Twoim, że pragnie naśladować przykład Twojego Syna w życiu zakonnym, spraw, aby nieustannie dążąc do ewangelicznej doskonałości pomnażał świętość Kościoła i jego apostolską żywotność.

Brat Serafin trzykrotnie potwierdził swoją wolę doskonałego pójścia za Chrystusem i całkowitego poświęcenia się Bogu. Ślubował wierne zachowanie nakazów Ewangelii i Reguły, aby kroczyć wąską i ciasną drogą, którą pokazuje tradycja Zakonu, przyrzekając swoją stałość, przemianę obyczajów i posłuszeństwo według Reguły świętego Ojca naszego Benedykta. Następnie gdy dokonał gestu prostracji, padając na twarz, rozległa się w świątyni litania do Wszystkich Świętych. Nie był to jedyny moment podkreślający łączność z Kościołem triumfującym, ponieważ na ołtarzu głównym umieszczono relikwie, które są przechowywane w wąchockim opactwie – m. in. św. Bernarda, bł. Wincentego Kadłubka, św. Jacka czy św. Rocha. Wynika to z tradycji, że mnich swoje śluby składa wobec Boga i wszystkich Świętych Jego, których Relikwie tu się znajdują. Litanię zakończyła modlitwa ojca opata, który prosił Boga, aby serce neoprofesa które Tobie ma się poświecić, ogień Ducha Świętego oczyścił z wszelkiej zmazy grzechu i rozpalił wielkim płomieniem miłości.

Następnie br. Serafin odczytał i podpisał dokument, którego sporządzenie nakazuje Reguła: Niech sporządzi dokument, o tym trwałym przyrzeczeniu, powołując się na imię świętych, których relikwie są w kościele i na imię obecnego opata. Dokument ten ma napisać własną ręką, gdyby zaś nie umiał pisać, niech inny przez niego uproszony napisze, a on sam ma znakiem podpisać i własną ręką położyć ma ołtarzu (RB 58, 18 – 20). Cyrograf położył pod korporałem, na którym sprawowana była Najświętsza Ofiara, aby włączyć się w śmierć krzyżową Chrystusa, poprzez dodanie do darów Kościoła – chleba i wina – ofiarę z siebie samego.

Po złożeniu dokumentu, brat Serafin skierował prośbę do Boga o pomoc w wypełnieniu złożonych przyrzeczeń, trzykrotnie powtarzając słowa: Przyjmij mnie Panie, według Twojej obietnicy, a żył będę i nie zawiedź nadziei mojej. Zwrócił się również do ojca opata i profesów wieczystych z prośbą o modlitwę. Po tym, zgromadzona wspólnota śpiewem psalmu 51 wzniosła swe błaganie do Boga o miłosierdzie nad neoprofesem, aby Stwórca oczyścił i przygotował jego serce do przyjęcia darów Ducha Św. Potem nastąpił najważniejszy moment obrzędu – modlitwa konsekracyjna, w której Kościół potwierdził śluby zakonne. Ojciec opat rozpoczął ją słowami: Boże, źródło i początku wszelkiej świętości, tak umiłowałeś ludzi, przez Ciebie stworzonych, że dałeś im udział w boskiej naturze. Tego zamiaru Twojej dobroci nie zniweczył grzech Adama ani nie zmieniły zbrodnie świata. Albowiem na początku czasów dałeś nam Abla jako przykład niewinnego życia. Ukazując starotestamentowe postacie mężów i niewiast, kapłan podkreślił, że wśród nich jaśnieje Córka Syjonu, Najświętsza Maryja zawsze Dziewica, z której czystego łona narodziło się Twoje Słowo, wcielone dla zbawienia świata, nasz Pan Jezus Chrystus. Zachęcając neoprofesa do Jego naśladowania, zwrócił się do Boga: Panie, Ojcze święty, bądź dla tego sługi Twojego obrońcą i przewodnikiem, a gdy stanie przed trybunałem Twojego Syna, bądź mu zapłatą i nagrodą.

Zewnętrznym znakiem wieczystego oddania się Bogu było nałożenie kukulli. Po obrzędzie ślubów uroczystych, rozpoczęto liturgię eucharystyczną. W niej, podobnie jak w modlitwie konsekracyjnej, wybrzmiały wątki eschatologiczne. W prefacji padły słowa: On wezwał do gorliwej służby Twojemu majestatowi tych, którzy ze względu na Ciebie wyrzekają się wszystkiego na ziemi, i zapewnił ich, że znajdą skarby w niebie. A w Kanonie Rzymskim odczytano: Boże, przyjmij łaskawie tę Ofiarę od nas, sług Twoich, i od nowego profesa. Składamy ją Tobie w dniu jego ślubów. Uświęć te dary i spraw, aby nasz brat, którzy dzisiaj dzięki Twojej łasce ofiarował Tobie swoje życie, mógł wejść do radości wieczystej Paschy, gdy Twój Syna powróci w chwale.

Po Mszy Św. zgromadzeni, wyszedłszy na krużganek, składali życzenia neoprofesowi. Następnie udano się do refektarza, aby pod jego wczesnogotyckim sklepieniem, wspartym trzynastoma żebrami jako nawiązującymi do Ostatniej Wieczerzy, spożyć posiłek. Jako przystawkę przygotowano pieczony pasztet z grzanką i gotowanymi buraczkami, po którym wniesiono zupę pomidorową. Jako danie główne podano kaczkę i pieczeń, a zwieńczeniem był oczywiście deser – szarlotka ozdobiona lodami śmietankowymi.

Jako życzenia dla br. Serafina zostaną przytoczone słowa z homilii, przypisywanej św. Makaremu, aby i jego dusza stała się bożym ogrodem: Podobnie jak rolnik, zabierając się do pracy, bierze odpowiednie narzędzia i ubranie, tak i Chrystus Król, niebieski i prawdziwy rolnik, przychodząc do spustoszonej przez wady ludzkości, przyjął ciało, wziął krzyż jakby narzędzie i uprawiał opuszczoną duszę; wyrwał z niej ciernie i chwasty złych duchów, wykorzenił kąkol zła i spalił wszelką słomę nieprawości. W ten sposób, trudząc się drzewem krzyża, założył wspaniały ogród Ducha, taki ogród, który wydaje Bogu, jako swemu Panu, wszelki rodzaj owoców słodkich i przyjemnych.

Fotografie – Andrzej Kalinowski

Tekst: fr. W.M. OCist

Całkowicie fikcyjny fragment kroniki o początkach klasztoru w Wąchocku został stworzony przez parafrazę autentycznych średniowiecznych dokumentów: Exordium cisterscii (H, Kostrzański, Dziedzictwo białych mnichów, Szczyrzyc 1991, s. 227 – 228.); a passus o kanibalizmie pochodzi z kroniki przytoczonej przez: G. Duby, Czasy katedr. Sztuka i społeczeństwo 980 – 1420, Warszawa 1986, s. 8.

Udostępnij ten post
Skip to content