Uroczystość św. Bernarda

Spodobało się Bogu, aby były takie godziny, gdy liturgie niebiańska i ziemska łączą się ze sobą. Woń modlitwy otwiera przedziwną bramę, przez którą pielgrzymujący Kościół w świecie wstępuje w świat Boży. Czasami bowiem mnisi, gdy wznoszą swe oczy ku Stwórcy, cicho recytują słowa: Niech moja modlitwa jak kadzidło się wznosi przed Tobą (Ps 141, 2), to z ręki anioła przed Bogiem wniósł się dym kadzideł, jako modlitwy świętych (por. Ap 8, 4). Dnia 20 sierpnia niewątpliwie w owym kadzidle dominują trzy rośliny: mirra, kasja i aloes (por. Ps 45), gdyż przecież omne trinum perfectum [wszelka troistość jest doskonała]. Mirry – gdyż święty ukochał krzyż, będący najwznioślejszą szkołą filozofii i o którym nie potrafiłmówić bez bolesnego jęku. Kasja, według Orygenesa alegoria namiętności, staje się niezbędna do pokonania samego siebie i zjednoczenia się z Bogiem w ekstazie miłości. Z kolei aloes, interpretowany jako symbol pokuty i pokory, jest przecież nieodłącznym atrybutem zakonnika. Dziś bowiem na inkauście firmamentu niebiańskiego Jeruzalem rozbłyska gwiazda św. Bernarda z Clairvaux – największego świętego pośród Cystersów.

Postępowałeś prostą drogą krzyża
I tak doszedłeś, Bernardzie do nieba.

Monastycznego byłeś mistrzem życia,
Mnichów uczyłeś najwznioślejszych zasad,
A głos twój sprawił, że wszędzie klasztory
Od nowa kwiatem zakwitły świętości.
Ciebie szukali, pytali o zdanie
Królowie, władcy i możni panowie,
Aż miłośniku samotności cichej,
Głośny się stałeś na szerokim świecie.

Takimi słowami opisuje św. Bernarda autor hymnu brewiarzowego, śpiewanego w jego uroczystość. Biografia św. opata przepełniona jest niemalże skrajnymi przeciwieństwami. Milczący mnich był wyrocznią na synodach kościelnych i tylko dzięki nadzwyczajnej pokorze uniknął wyboru na papieża. Zakonnik o słabym zdrowiu fizycznym poruszał umysły rycerstwa, które rozpoczęło walkę o odzyskanie Jerozolimy. Ten, który wyrzekł się wszelkich ziemskich zaszczytów, stał się niekoronowanym władcą Europy…
Św. Bernard przyszedł na świat w 1090 r. na zamku Fontaines pod Dijon. Jego ojcem był rycerz Tecelin, będący doradcą księcia burgundzkiego Hugona II. Małżonką Tecelina była Aleta z rodu Montbardów. Ona, gdy niosła Bernarda pod sercem, ujrzała we śnie małego, białego psa, który ustawicznie ujadał i szczekał. Widzenie senne wyjaśnił niewieście pobożny pustelnik, stwierdzając, że jej syn nie będzie podobny do psów legawych (Iz 56, 10), lecz przeciwnie – stanie się wielkim kapłanem i kaznodzieją, walczącym z herezją. Czyż nie o takich osobach, napisał przed wiekami św. Paweł: Wybrał mnie z łona matki i wezwał mnie przez swoja łaskę (Ga 1, 15)? Bernard wychował się wraz ze swoimi braćmi – starszymi od niego Gwidonem i Gerardem; młodszymi Andrzejem, Bartłomiejem i Niwardem oraz z siostrą Humbeliną. Jako pochodzący z bogatego domu, otrzymał doskonałe wykształcenie, ucząc się siedmiu nauk wyzwolonych w Chatillon – sur – Seine. Ówczesny system szkolnictwa składał się z trivium, czyli lekcji z gramatyki łacińskiej, retoryki i dialektyki; oraz z quadrivium, na które składały się zajęcia z arytmetyki, geometrii, astronomii i muzyki. Był to niezbędny fundament, na którym Bernard wybudował przepiękną świątynię słowa, której mury ozdobił kunsztownymi homiliami o Matce Bożej, sklepienia wymalował mistycznymi opisami Męki Pańskiej, a w wielkie przeźrocza okienne rozpoczął wypełniać genialnymi witrażami – komentarzem do Pieśni nad Pieśniami. Niestety, złośliwa śmierć przerwała mu tą artystyczną pracę; a te okna, które pozostały puste, niefortunni naśladowcy załatali pstrokatymi szkiełkami swej twórczości.

Nie sposób opisać biografii św. Bernarda oddzielając wydarzenia bez wątpienia historyczne i poświadczone źródłami, od jego cudownych, mistycznych wizji, wydzielając jeszcze z tego pobożne opowiadania zakonników, którzy próbowali stworzyć biografię św. opata. Byłoby to zresztą sprzeczne z charakterem średniowiecznych miraculi – opowiadań o świętych, które powstawały nie tyle po to, aby rzetelnie i z kronikarską dokładnością przekazać żywot danej osoby, lecz aby ukazać wzór do naśladowania – niezwykłego człowieka, który odnalazł swoją drogę do świętości.
Dlatego impulsem do obrania przez Bernarda drogi zakonnej miała być wizja po śmierci matki Alety. Pogrążony w smutku chłopak prosił w modlitwie Najświętszą Matkę, aby Ta zastąpiła mu ukochaną matkę ziemską. W tym momencie doświadczył swojej pierwszej wizji mistycznej – przed jego oczyma ukazała się brzemienna Maryja. Ów obraz odcisnął niezatarte piętno na religijności Bernarda, jak i rzutował na jego relacje z dziewczętami.
Jego niewątpliwie piękno wewnętrzne sprawiało, że kobiety spoglądały na niego życzliwszym okiem, gdyż najstarsi biografowie świętego zgodnie podkreślają, że św. Bernard był mężczyzną zarówno przystojnym, wykształconym, pobożnym, posiadającym dworskie maniery, a do tego pochodzącym z bogatego domu. Będąc jeszcze młodzieńcem Bernard nocował w gospodzie, której właścicielką była śliczna niewiasta. Ujrzawszy przyszłego świętego, zapała względem niego zbereźnym pożądaniem, postanawiając uwieść burgundzkiego szlachcica. Gdy zapadła noc, a towarzysze Bernarda głęboko posnęli, karczmarka wślizgnęła się do jego pokoju, obnażyła się i będąc już w stroju Ewy, obudziła Bernarda, namawiając go namiętnie do złamania szóstego przykazania. Reakcja młodzieńca była dla krasawicy zaskakująca – Bernard, nabierając powietrza w płuca zaczął krzyczeć: Złodzieje! Niepocieszona dziewczyna zmuszona była uciekać z pokoju, a zaalarmowani towarzysze Bernarda zaczęli szukać złodzieja. Chłopak, gdy się już uspokoił, poinformował swoich przyjaciół: Był tu złodziej, ale taki, który chciał ukraść mój największy skarb – moją niewinność. Bo przecież starożytni już mawiali, że cnota to nie chroniczny brak okazji, aową historię utrwaliła tradycja w …. łacińskim hymnie brewiarzowym:

Pulsante femina – Latrones! exclamat,
Defixa lumina stagno praecipitat,
Abhorret carmina, luxum suspenditat,
Jactae codit in lectulo.
[Niewiasta kusi, on woła: Rabusie!
Wstydliwe oczy mroźną koi wodą
Wrogiem swawoli i zbytków pokusie,
Z łoża wypędza lubieżnicę młodą.]

Mając 22 lata Bernard zdecydował się na wstąpienie do zakonu, wybierając cysterką kolebkę – Citeaux. W porównaniu do innych klasztorów owe opactwo nie miało najpochlebniejszych opinii, gdyż mawiano, że do Citeaux idzie się, by umrzeć. W żaden sposób Bernarda to nie odstraszało, co więcej powie on w przyszłości: Skoro dążycie do do rzeczy wewnętrznych, pozostawcie za furtą klasztorną ciała przyniesione ze świata, niech wejdą same dusze, ciało tu zbyteczne! Młodzieniec zatroskany był o zbawienie całej swej rodziny, dlatego agitował swoich braci i dalszych krewnych do porzucenia dotychczasowego życia. Najwięcej miał problemów z najstarszym bratem – Gwidonem, który był już żonaty i miał dwie córki. Po długich namowach dał się przekonać. Dużo mniej zachwycona była jego małżonka Elżbieta, której słowa później wielokrotnie będą powtarzać francuskie niewiasty: Matki! Ukryjcie synów! Żony, ukryjcie mężów, zwiążcie ich potrójnymi powrozami, inaczej wszyscy pójdą za Bernardem! (ostatecznie i ona sama wstąpiła do klasztoru Jully-sous-Ravieres). Do przywdziania habitu cysterskiego Bernard przekonał stryja, czterech braci i dwudziestu pięciu dalszych krewnych. Niewątpliwie świętemu przyświecały słowa Apostoła narodów: Ukazała się bowiem łaska Boga, która niesie zbawienie wszystkim ludziom i poucza nas, abyśmy wyrzekłszy się bezbożności i żądz światowych, rozumnie i sprawiedliwie, i pobożnie żyli na tym świecie (Tt 2, 11-13). W Citeaux nie przebywał św. Bernard jednak długo, bo po trzech latach od wstąpienia wysłano go do założenia nowego opactwa w Clairvaux, którego został opatem. Za jego życia zakon cysterski stał się ogromną winnicą, której liczne pędy ciągną się wzdłuż europejskich dróg i duktów, a kiście nowych fundacji pojawiają się w jasnych dolinach wartkich rzek. Bo jak napisał przed wiekami mędrzec: Jak szczep winny wypuściłam pełne krasy latorośle, a kwiat mój wyda owoc sławy i bogactwa (Syr 24, 17). Wzór świętości Bernarda pociąga młodych ludzi, aby umrzeć dla świata i narodzić się w zakonie, jako niegodni słudzy Pana. Słowa Bernarda płonęły jak pochodnia, gdyż przez jego wargi przemawiał Duch Boży. Opat Clairvaux głosi dla wciąż przybywających braci, kunsztowne homilie, a z klasztornego skryptorium nieustannie wychodziła korespondencja, podpisana dłonią świętego opata. Swoim uczniom ukazywał ścieżkę życia, na której podtrzymywał słabych, a mocnych prowadził na szczyty. Nie bez przyczyny więc św. Bernard jest nazywany krzewicielem zakonu cysterskiego, bo gdy pożegnał się ze światem, aby wejść do Królestwa Niebieskiego, w całej Europie było już ponad 350 opactw. Historycznie nie był nigdy zaliczany do założycieli zakonu – lecz słuchając cichego głosu Maryi, tak jak Jakub odział ezawowe szaty pierworództwa, stając się duchowo pierwszym z synów zakonu i największym świętym pośród białych mnichów.  
Bóg niczego innego nie oczekuje, o nic innego nie prosi, jak tylko o to, byśmy zwracali się do Niego z atencją i upragnieniem –
 napisał św. Bernard w swoim Kazaniu na Wniebowstąpienie. Wiedział, jak po kolejnych stopniach pokory, wspinając się po strzelistej jakubowej drabinie, zbliżać się do Oblicza Najwyższego. Opat Jasnej Doliny był największym mistykiem zakonu. Jego relacje z Chrystusem i Maryją do tego stopnia intymne i zażyłe, że cudowne widzenia i mistyczne ekstazy dla Bernarda wypełniają wciąż jego serce. Ale nie zamyka i strzeże tych myśli i uczuć egoistyczne tylko dla siebie, bo przecież gdyKról wśród biesiadników przebywa, nard mój rozsiewa woń swoją (Pnp 1, 12). Przelane na papier, staną się najpiękniejszymi homiliami. Z jego serca płynęły piękne słowa, stające się pieśniami ku czci Chrystusa i Jego Matki, a jego język, jak trzcina biegłego pisarza, sławił na przemian gorycz męki Syna i radość macierzyństwa Dziewicy.

Jak opisują hagiografowie, gdy Bernard rozmodlony klęczał przed krzyżem, nieoczekiwanie dłonie Chrystusa oplotły jego ramiona. Scena ta, nazywana w ikonografii ampleksusem, wpisuje się w żarliwą miłość św. opata do Ukrzyżowanego. Gdyż jak napisał Doktor Miodopłynny: Gdzież znajdą słabi pokój oraz bezpieczne i pewne schronienie, jeśli nie w ranach Zbawiciela? Tym ono bezpieczniejsze, im potężniejszy jest Ten, który ocala. Zagraża świat, uciska ciało, diabeł zastawia sidła, ale nie upadam bo jestem utwierdzony w mocnej skale. Zgrzeszyłem i wielka jest moja wina: sumienie będzie mnie niepokoiło, lecz mnie nie przerazi, bo wspomnę na rany Zbawiciela. On bowiem był ,,przebity za nasze grzechy”.
Widział św. Bernard przed swymi oczyma zmaltretowane ciało Chrystusa. Ciało rozszarpane ołowianymi hakami, którymi zakończone były rzemienie rzymskich biczów. Dłonie i stopy, które przebodły żelazne gwoździe.  A Słowo mięsem się stało – napisał św. Jan w prologu swej Ewangelii. Sensem Wcielenia było Odkupienie. Dlatego nie tyle antynomią, a raczej klamrą była jego mistyczna wizja Lactatio. W niej Bogurodzica nakarmiła św. opata strużką mleka, jako alegoryczne przedstawienie adopcji. Bo nikt nad opata z Jasnej Doliny nie wielbił wspanialej Maryi i Jej piękności wznioślej nie wyśpiewał. Przykładem – laudacja św. Bernarda nad momentem Zwiastowania: Przystało, aby Bóg narodził się z Dziewicy, odpowiednie również było, aby i Dziewica porodziła nie kogo innego, jak tylko Boga. Stwórca człowieka zechciał sobie wybrać i stworzyć taką matkę, która by była Jego godna i Jemu miła: w ten sposób miał stać się człowiekiem zrodzonym z rodu ludzkiego. (…) Królewska Dziewica została ozdobiona klejnotem cnót, jaśniała pięknem ciała i ducha. Jej wdzięk zachwycił niebiosa i jego mieszkańcy spojrzeli na nią z podziwem: ich Król zapragnął jej piękności i urzeczony nią wysłał do niej zwiastuna z wysoka. Trubadur Matki Bożej kontynuował swoją pieśń: Usłyszałaś Dziewico, że poczniesz i porodzisz Syna; usłyszałaś, że stanie się to nie za sprawą człowieka, ale z Ducha Świętego. Wyczekuje anioł na odpowiedź, bo trzeba mu już powrócić do Boga, który go posłał. Oczekujemy i my, o Pani, na słowo zmiłowania, nieszczęśni i przygnieceni wyrokiem potępienia. (…) Błaga Cię o to, Panno litościwa, nieszczęsny Adam wygnany z raju razem z nieszczęśliwym swoim potomstwem; błaga Cię Abraham, błaga i Dawid. O to się dopominają wszyscy pozostali święci ojcowie, którzy byli Twoimi przodkami, bo i oni mieszkają jeszcze w cieniu śmierci i mroku. Tego wyczekuje cały świat, do stóp Twoich się ścielący. (…) Odpowiedź więc, Dziewico, co prędzej, odpowiedz aniołowi o nie zwlekaj; odpowiedź mu, a przez niego i Panu. Wyrzeknij słowo i przyjmij Słowo; wypowiedź swoje i pocznij Boże; rzeknij słowo, które przemija, a posiądź to, które jest wiekuiste. Czemu się ociągasz? I czemu się lękasz? Uwierz, wyznaj i przyjmij. Niech pokora nabierze śmiałości, a powściągliwość ufności. (…) O błogosławiona Dziewico! Otwórz swoje serce dla wiary, usta wyznaniu, a łono Zbawicielowi. Oto upragniony przez wszystkie narody stoi z zewnątrz i kołacze od drzwi Twoich. Powstań więc, pobiegnij i otwórz. Powstań przez wiarę, pobiegnij przez oddanie, otwórz przez wyznanie. ,,Oto, mówi Maryja, ja, służebnica Pańska; niech mi się stanie według słowa twego”.

Dziewica Matka całą duszę św. Bernarda rozpaliła ogniem czystej miłości. Zachwycał się miłością Matki do Syna. I Syna do Matki. Napisał więc komentarz do tej księgi w Piśmie Św., która o Miłości mówi w sposób szczególny. Do Pieśni nad Pieśniami: Kocham dla samej miłości, kocham, by kochać. Miłość jest wielką rzeczą, jeśli tylko zwraca się tam, skąd bierze początek, jeśli się zanurza w tym źródle, z którego wypływa i z niego czerpie. Ze wszystkich odczuć duszy, jej przeżyć i dążeń, jedynie miłością może stworzenie odpowiedzieć na miłość Stwórcy i do Niego przemówić w sposób podobny do tego, jakim On przemawia. Bóg miłuje i chce tylko miłości: miłuje, aby być miłowanym, wie bowiem, że taka miłość uszczęśliwia tych, którzy Go miłują. Myliłby się jednak ten, kto sądzi, że św. Bernard był bigoteryjnym mnichem, nie dostrzegającym problemów tych, którzy tak wzniosłych myśli nie rozumieli i nie potrafili odnieść do własnego życia. Nawet dziś może uderzać w Komentarzu do Pieśni nad Pieśniami jego trzeźwa ocena tzw. ”wolnych związków”: Żyć bez przerwy z kobietą i zachować wstrzemięźliwość, to większy cud niż wskrzesić zmarłego.
Św. Bernard z Clairvaux zasnął w Panu 20 sierpnia 1153 r.  

Tekst i zdjęcia – fr. W.M.

Udostępnij ten post
Skip to content