Profesja uroczysta br. Jana

Luty jest niewątpliwie najcichszym z miesięcy roku. Zawieszony między Narodzeniem Pańskim a Popielcem milczącymi krokami przesuwa paciorki swoich najkrótszych dni, gdy nieregularnie, ale za to niezwykle delikatnie, unosi tarczę słońca ponad widnokrąg. A złociste słońce wstaje w wąchockim opactwie dokładnie pomiędzy stajnią a drewutnią, promieniami muskają tafle szyb szklarni. Jego malinowo – pomarańczowe smugi impresjonistyczne malują jedyne ciepłe barwy pośród ołowianych chmur poranka i zmarzniętych grud ziemi. Tranquillus Deus tranquillans omnia – mawiał św. Bernard. Spokojny Bóg, który wszystko uspokaja – powtarzał cysterski doktor miodopłynny.

We wschodzącym słońcu najstarsza tradycja chrześcijańska widziała blask zmartwychwstałego Chrystusa, będącego pierwociną wszystkich, którzy w Nim Zmartwychwstaną (por. 1 Kor 15, 23). Myślą tą przesiąknięta jest w szczególności jutrznia niedzielna, otwierająca wargi mnichów pierwszymi wersetami hymnu: Oto już bledną mroczne cienie nocy i jasna zorza lśni na nieboskłonie… Brzmieniem owej laudacji Stwórcy wypełniła się szczelnie kaplica klasztorna, pokryta śnieżnobiałym kolebkowym sklepieniem, w niedzielę 16 lutego 2020 r. Pośród modlących był i brat Jan, który w ten Dzień Pański pragnął złożyć śluby wieczyste. Ujmujące słowa o modlitwie chórowej napisał w Znaku Jonasza Thomas Merton: Zostało mi przydzielone określone zadanie – oficjalnego chwalenie Boga w imieniu Kościoła i w imieniu wszelkiego stworzenia u czynienie tego publicznie, jak najlepiej – za tych, którzy w ogóle tego czynić nie mogą. Od tego zależy coś więcej niż moja dusza. Kościół walczący będzie lepszy albo gorszy zależnie od tego, jak będę śpiewał w chórze – i jak w tym dopomogę innym.

Niebawem po jutrzni, ojciec opat poświęcił kukullę, którą będzie nosił neoprofes. A zwłaszcza rozumiejcie chwilę obecną: teraz nadeszła dla was godzina powstania ze snu. – napisał św. Paweł – Teraz bowiem zbawienie jest bliżej nas niż wtedy, gdyśmy uwierzyli. Noc się posunęła, a przybliżył dzień. Odrzućmy więc uczynki ciemności, a przyobleczmy się w zbroję światła! (Rz 13, 11 – 12). Symbolicznie ową zbroją światła staje się dla mnicha kukulla – szlachetna szata, którą święci nasi Ojcowie nakazali nosić wyrzekającym się świata na znak niewinności i pokory.

O godzinie 12, w południe, kiedy to przed wiekami mnisi odmawiali modlitwę brewiarzową zwaną sekstą, w wąchockim kościele klasztornym rozpoczęła się Eucharystia, której przewodniczył ojciec opat Eugeniusz. Zaś swoją profesję uroczystą br. Jan włączył w Ofiarę Mszy Św. Dla mnicha życie złożone w ofierze, nie ma nic wspólnego z kunsztowną i pobożną metaforą, ale to ofiara w rutynie codzienności – swoistym białym męczeństwie. To męczeństwo pojmowane w pierwotnym znaczeniu słowa martyrium – jako świadectwo prawdzie, dane na krzyżu codzienności, na którym dokonuje żywota egoizm. Liberum est cor quod non tenetur aliquo amore nisi Dei – pouczał św. Bonawentura – To serce jest wolne, którego nie trzyma inna miłość, jak miłość Boga.

W ławkach świątyni zasiadła rodzina neoprofesa, mieszkańcy jego rodzinnego Łaskarzewa, jak i grono zaprzyjaźnionych sióstr zakonnych. Homilię do zgromadzonych wygłosił ojciec opat. Podkreślał znaczenie powołania, którego rozpoznanie jest drogą do świętości: Świętość to droga dla każdego. Dla świeckiego, dla duchowego, dla zakonnika. Dla każdego. Serce, gdy bije życiem Bożym, jest zdolne stanąć przed Nim twarzą w twarz. Jest zdolne zjednoczyć się z Nim. To największa bliskość do jakiej człowiek został powołany. A nadzieja obiecanej szczęśliwości daje moc do walki, opartej na obietnicy Boga, o czyste serce – każdego dnia, w każdej chwili, przez całe życie. Przełożony wąchockiego opactwa objaśniał, czym jest szczęśliwość w ujęciu ewangelicznym. Wskazywał, że niezbędną w niej, jest miłości do bliźniego, który został stworzony na obraz i podobieństwo Boga. Wskazywał na przykład świętych, którzy uprzedzili nas w drodze do nieba, mówią co nich: Przekonujemy się, że nie byli oni sennymi marzycielami, tylko byli ludźmi czynu. Czynów duchowych, apostolskich i miłosiernych. Prowadzeni przez Ducha Świętego z miłości do Boga dawali siebie innym i w taki sposób doświadczali prawdziwej radości i szczęścia, aż ogarniał ich Boży pokój. Ojciec opat podkreślał, że Bóg wciąż przemawiał i przemawia do człowieka, a najpełniej objawił się przez Syna. Zaznaczył z naciskiem na potrzebę wsłuchiwania się w Słowa Boga: Usłyszeć głos Boży. Słuchać Bożego głosu. Jakie to ważne i piękne. Pozwolić do siebie mówić Bogu, a Bóg zawsze mówi! Najczęściej Boga usłyszy się w ciszy swojego serca. Tak zaleca nasza Reguła, nasze konstytucje – aby w klasztorach, szczególnie kontemplacyjnych, była cisza. By były warunki do słyszenia Boga. O tą ciszę serca musimy też walczyć, by serce było dobrze ukształtowane. Mieć serce dyspozycyjne na głos Boży. Bóg mówi w Kościele Świętym na różne sposoby. Do tego Kościoła Świętego należy też nas zakon, należy nasze cysterskie opactwo w Wąchocku, do którego ty, bracie Janie, wstąpiłeś. Ojciec opat zarysował drogę neoprofesa w powołaniu zakonnym, jego zaangażowanie w parafii w Łaskarzewie, jaki i podejmowanie się wędrówek pątniczych do Częstochowy: Uczestniczyłeś w pielgrzymkach pieszych na Jasną Górę, ze swoją siedlecką diecezją, z którą to zatrzymywałeś się na odpoczynek i posiłek w Wąchocku. Też na twojej drodze rozeznawania spotkałeś śp. o. Romualda Wróbla, który wyjaśniał ci sprawy związane z życiem zakonnym, o które go pytałeś z wielkim przejęciem. Zapewne wstawia się za tobą i ci błogosławi. Dziś w tej świątyni, po prawie sześciu latach bycia w naszym opactwie, przed Bogiem, wspólnotą zakonną i obecnymi wiernymi na tej Eucharystii, wypowiesz decyzję, aby uroczyście, świadomie i dobrowolnie służyć Chrystusowi Panu.

Po homilii nastąpił obrzęd ślubów uroczystych. Św. Benedykt, kreśląc ich formę, odwoływał się w symbolice do katechumenatu i samego sakramentu chrztu. W klasztorze, tym pierwszym okresem był nowicjat (dawniej nie praktykowano ślubów czasowych, ale od razu po nowicjacie składano śluby wieczyste), a śluby, będące przyjęciem do wspólnoty braci, stawały się ”powtórnymi narodzinami” (por. J 3, 3n). Bowiem już przez chrzest każdy chrześcijanin jest powołany, aby wraz z Chrystusem umrzeć dla świata, zostać pogrzebanym i wskrzeszonym do nowego istnienia i życia w Chrystusie.

W zakonie cysterskim składa się w czasie profesji trzy śluby: posłuszeństwa, stałości i przemiany obyczajów (conversio morum), będące środkami poświęcenia Bogu na drodze powołania mniszego. Posłuszeństwo według Reguły św. Benedykta, nie czyni przełożonego nieomylnym i szczególnie iluminowanym przez Boga, ale jest on rzeczywiście zaszczepiony w prawowitą latorośl Kościoła, trwającą w krzewie winnym – Chrystusie (J 15, 1n), dlatego mnich otrzymujący od niego polecenie, wierzy w ,,eklezjastyczną jakość” takiego rozkazu – Pragną, aby rządził nimi opat, by nie żyć według swojego uznania słuchając swoich pragnień i woli, lecz postępować według cudzego sądu i rozkazu, przebywając w klasztorze (RB 5, 12). Tą intuicję znakomicie rozumiał św. Bernard, wyrażając ją w sentencji: Kto siebie nauczycielem uczynił, stał się uczniem głupca. Drugi ze ślubów – ślub stałości – wiąże przede wszystkim mnicha z jedną wspólnotą. Mnich wyrzeka się próżnej nadziei znalezienia w wędrówkach ,,klasztoru doskonałego”. Wymaga to głębokiego aktu wiary: uznania, że mało ważne jest gdzie jesteśmy, albo z kim mieszkamy, o ile tylko możemy poświęcić się modlitwie. Ostatni ze ślubów – przemiana obyczajów – to sposób życia zakonnego, będący dążeniem do świętości.

Br. Jan trzykrotnie potwierdził swoją wolę doskonałego pójścia za Chrystusem i całkowitego poświęcenia się Bogu. Ślubował wierne zachowanie nakazów Ewangelii i Reguły, aby kroczyć wąską i ciasną drogą, którą pokazuje tradycja Zakonu, przyrzekając swoją stałość, przemianę obyczajów i posłuszeństwo według Reguły świętego Ojca naszego Benedykta. Następnie padając na twarz, rozległa się w świątyni litania do Wszystkich Świętych. Nie był to jedyny moment podkreślający łączność z Kościołem triumfującym, ponieważ na ołtarzu głównym umieszczono relikwie, które są przechowywane w wąchockim opactwie – m. in. św. Bernarda, bł. Wincentego Kadłubka, św. Jacka czy św. Rocha. Wynika to z tradycji, że mnich swoje śluby składa

wobec Boga i wszystkich Świętych Jego, których Relikwie tu się znajdują.

Następnie br. Jan odczytał i podpisał dokument, którego sporządzenie nakazuje Reguła: Niech sporządzi dokument, o tym trwałym przyrzeczeniu, powołując się na imię świętych, których relikwie są w kościele i na imię obecnego opata. Dokument ten ma napisać własną ręką, gdyby zaś nie umiał pisać, niech inny przez niego uproszony napisze, a on sam ma znakiem podpisać i własną ręką położyć ma ołtarzu (RB 58, 18 – 20). Cyrograf położył pod korporałem, na którym sprawowana była Najświętsza Ofiara, aby włączyć się w śmierć krzyżową Chrystusa, poprzez dodanie do darów Kościoła – chleba i wina – ofiarę z siebie samego.

Po złożeniu dokumentu, br. Jan skierował prośbę do Boga o pomoc w wypełnieniu złożonych przyrzeczeń, trzykrotnie powtarzając słowa: Przyjmij mnie Panie, według Twojej obietnicy, a żył będę i nie zawiedź nadziei mojej. Zwrócił się również do ojca opata i profesów wieczystych z prośbą o modlitwę. Po tym, zgromadzona wspólnota śpiewem psalmu 51 wzniosła swe błaganie do Boga o miłosierdzie nad neoprofesem, aby Stwórca oczyścił i przygotował jego serce do przyjęcia darów Ducha Św. Potem nastąpił najważniejszy moment obrzędu – modlitwa konsekracyjna – w której Kościół potwierdził śluby zakonne. Zewnętrznym znakiem wieczystego oddania się Bogu było nałożenie kukulli. Po obrzędzie ślubów uroczystych, rozpoczęto liturgię eucharystyczną.

Po Mszy Św. zgromadzeni, wyszedłszy na krużganek, składali życzenia neoprofesowi. Następnie udano się na posiłek do refektarza, który szczelnie wypełni się prawie stu dwudziestoma gośćmi. Jako przystawkę przygotowano kaczkę na grzankach, po której można było się delektować tradycyjnym rosołem, a następnie wydano danie główne – paletę różnych mięs, wraz z kartoflami i sałatkami. Na deser podano ciasta, lody pistacjowo – czekoladowe, a zwieńczeniem był tort wykonany z siedmiu gatunków czekolady.

Z okazji ślubów uroczystych pragniemy złożyć naszemu współbratu Janowi najserdeczniejsze życzenia, posługując się myślą z książki Moc milczenia Roberta kardynała Saraha: Jakie milczenie pragnie usłyszeć Bóg? Jaki głos i jaka muzyka podoba się Bogu? Milcząca miłość, która nic nie mówi i która przyzwala. Jest ona jak ofiara i woń kadzidła, która wznosi się przed Bogiem wraz z modlitwą świętych (Ap 8, 1 – 4 ). Konkretne życie mnichów jest miłością milczącą, miłością ofiarną, miłością spaloną. Bóg przyjmuje tę milczącą, całopalną ofiarę. Całopalna ofiara nie robi hałasu. Spala się w milczeniu przed Boskim Majestatem, a jej woń raduje serce Boga. Bóg nie słyszy nic innego prócz tej milczącej, pokornej i cichej miłości.

Tekst i zdjęcia – fr. W.M.

Udostępnij ten post
Skip to content